Ks.Zbigniew Kozielec CR
Przed laty żartobliwie pytano mnie: Kim jesteś? Odpowiedziałem: „radziecki góral z Pomorza.
Urodziłem się 18 czerwca 1938 w Krzemieńcu Wołyńskim, gdzie jako żołnierz zawodowy służył mój ojciec.
Z pochodzenia jestem „niskopiennym góralem”: Mama pochodziła z Beskidu żywieckiego, koło Stryszawy a ojciec z Krościenka, w Pieninach. Dzięki dobrym ludziom szczęśliwie przetrwaliśmy lata wojennej zawieruchy, czas okupacji bolszewickiej i niemieckiej oraz napięć polsko – ukraińskich. Po wojnie jednym z pierwszych transportów zostaliśmy repatriowani na Ziemie Zachodnie, do Drawska Pom. Tam i w Kaliszu Pom pobierałem edukację. Maturę zdałem w roku 1956. Spotkałem tam kapłanów ze Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, którzy na apel polskich biskupów przybyli, aby w niezwykłym czasie i miejscu otaczać opieką Polaków repatriowanych ze wschodnich rejonów Rzeczypospolitej. Byłem świadkiem ich codziennej, bezinteresownej, pełnej oddania służby siostrom i braciom. Po latach stało się to dla mnie impulsem wstąpienia do Zgromadzenia. Moja przygoda ze Zmartwychwstańcami rozpoczęła się w Krakowie, jesienią 1956 i trwa do dziś. W Krakowie odbyłem postulat, nowicjat i studia filozoficzno – teologiczne.
8 czerwca 1963 roku przyjąłem z rąk św. Jana Pawła II święcenia kapłańskie. 1963 Droga mojej posługi kapłańskiej 2013 Kraków, Złocieniec, Drawsko Pom., Łabędzie, Poznań, Gdańsk, Mszana Górna, Kościerzyna, Radziwiłłów Mazowiecki, Warszawa, Krokowa, Wierzchowo Pom., Norymberga. Na Pomorzu Zachodnim zdobyłem „koronę PGR” – byłem we wszystkich 4 parafiach prowadzonych przez Zmartwychwstańców, gdzie funkcjonowały Państwowe Gospodarstwa Rolne. W ciągu 50 lat zaliczyłem 14 placówek obsługiwanych przez Zgromadzenie. Byłem katechetą, wikariuszem, proboszczem (Mszana Górna), kapelanem szpitali (Kościerzyna, Kraków, Warszawa), kapelanem więzienia (Wierzchowo), duszpasterzem akademickim (Poznań, Gdańsk, Kraków), wicerektorem WSD, przełożonym.
Na stare lata wylądowałem w 2007 roku w Niemczech. Jako emeryt – jubilat mógłbym siedzieć przy ciepłym piecu, czyścić sidolem medale, i nasłuchiwać co i gdzie mnie strzyka, ale dane mi jest jeszcze na miarę sił pomagać ks. Stanisławowi Stence - proboszczowi PMK w Norymberdze i doświadczać każdego dnia życzliwości Jego i Polaków na niemieckiej ziemi.
Wdzięczny jestem Panu Bogu za wszystkie dary Jego dobroci, których doświadczyłem w tylu miejscach i czasie, za wszystkich dobrych ludzi których spotkałem, wspólnocie, która mnie przyjęła, wykształciła i przygotowała do życia zakonnego i kapłaństwa, w której doświadczyłem wiele dobra, także wyrozumiałości i cierpliwości Przełożonych.